21 września 2009

hmmm

Liczne odpowiedzi i komentarze po ostatniej notce nieco mnie onieśmieliły. Jak teraz mogę o całkiem zwyczajnych i nudnych rzeczach? Nie mam wyjścia, muszę spróbować. na początek słowa.
to appreciate, crab;
Dwa angielskie słowa, które uczepiły się mojej jaźni, i wciąż chcą się wypowiadać, jak zaklęcie Octavo w głowie Rincewinda. Każde zachwyca mnie odmiennie. "Appreciate" uwielbiam sposób wymawiania tego słowa w amerykańskich filmach. Towarzyszy mu zawsze: poważna, czasem przejęta mina mówiącego, często lekkie skinienie głową, jakby ukłon pełen szacunku.
Natomiast crap to miłe, ciepłe słowo, słowo wytrych, ale jednocześnie ma ono mnóstwo znaczeń, zależnie od kontekstu. Np. coś w rodzaju "kurczeblade", ale też "ojezu", "no to koniec", "ale kupa”, (czyli, w co ja wdepnąłem), może też być to dziadowskie coś, np. jakąś rzecz kupiona zbyt szybko. Często to prostu gówno i tyle.
"Appreciate" ma kolor lekko srebrzysty i jest lekko chropowate. Crap jest białe z lekkim czarnym cieniem

3 komentarze:

  1. nie myśl, że ja nie czytałam tej notki niżej, ale miałam tylu poprzedników, którzy wyczrpali temat, że nie zabierałam głosu, tylko postanowiłam zrobić auszwic własnym molom :-))

    a co do słów...znam ten ból...mnie ostatnio też prześladuje kilka, np. Mezopotamia - brzmi niesamowicie i egzotycznie jakoś.

    ciumasy!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja też mam takie swoje ulubione słowa w innych językach. W każdym którego się uczę, prędzej czy później trafię na takie słówko, którego brzmienie do mnie trafia bardziej niż inne. I kompletnie nieważne co dane słowo oznacza, tylko jak brzmi :D

    OdpowiedzUsuń
  3. ..to takie 'diamenciki', które unoszą w rozgałęzienia korony myśli..:D.. uwielbiam wnikać głębię słów.. Twoje 'hmmm' niby takie zwyczajne a ile strun pobudza!.. piękny post..:) pozdrawiam ciepło..

    OdpowiedzUsuń