18 sierpnia 2009

ciag dalszy nastąpił











Przeglądam zdjęcia, pokazuję mam, przezywam od nowa. Szkoda, że zdjęcia nie niosą ze sobą zapachów, ani dźwięków. W niedzielę, ładny spacer w inszą rzeczywistość Sandomierza. Sandomierz sadów, łąk, małych domków, urokliwych zagajników. Na łące przy drodze spotkanie z kozami. Spojrzałam głęboko w oczy czarnemu kozłowi, oddał mi obojętne spojrzenie. To samo zrobił biały kozioł. Poszłam dalej. Mały jak zwykle grymasił, ale w końcu dał się uśpić w małym uroczym zagajniku. Po drugiej stronie drogi rosły malwy i kolorowe kwiaty przy studni. Idziemy dalej. Kolorowe bogate domki z zajebistymi ogródkami. Oto ogródek w stylu japońskim. ;-). Dalej ogródek na każdą okazję. Każdy znajdzie coś dla siebie. Od gazdy i owieczek, do przyczajonego tygrysa, konia roboczego, "lejenia", tudzież dwóch gostków nie wiem co i po co oni są. Kolejny ogródek był skromny przywitał nas tylko zadowolonym Szrekiem i Fioną. I ostatni najskromniejszy. Wśród bujnego listowia nie zauważyłam właściciela siedzącego na foteliku. Już się składałam do zdjęcia, a tu patrzę, siedzi sobie taki dziadek i patrzy co robię. Głupio mi się zrobiło, ale instynkt etnografa zadziałał i pytam grzecznie: czy mogę zrobić zdjęcie? tak mi się ten misiu podoba. Pan sie ucieszył i nawet mi podziękował.. Podeszłam też cichaczem jaskółki na drutach, za pierwszym razem mi uciekły. A teraz mam, złapane i uwiecznione. :-)
Upał był niemożebny ale mimo wszystko dało sie wytrzymać i chodzić po tym słońcu. Jednak całkiem inne powietrze niż w wielkim mieście, inna odporność człowieka.
Podróż powrotna do domu z Tarnobrzega- bus się spóźnił, ja sie denerwowałam, bo miasta nie znam, dzwonię do busiarzy; spoko, dobry przystanek, ale są korki, proszę czekać. No to czekam. Tak sobie myślę: zapalę papierosa, to bus zaraz przyjedzie. Co też uczyniłam i bus przyjechał :). ten sposób jest niezawodny. Bus był pełen ludzi....
Pan kierowca wysiadł i zaczął przekładanie. Pan usiądzie tutaj, pani na razie wysiądzie, pani ma krzesełko, pan ma kocyk, a tutaj jest wolne miejsce dla pani, czyli dla mnie. Bo ja przytomnie zrobiłam rezerwację. Na ostatnie wolne miejsce, w ostatnim busie do Krakowa. Było duszno i gorąco, ale jechaliśmy. Ludzie siedzieli na podłodze, na kocach, poduszkach, ale jechali. Oczywiście po drodze było kilka wypadków i korki, ale sprytny kierowca cały czas gadający z innymi przez radio, pomykał bocznymi drogami i omijaliśmy tasiemcowe postoje. Tuż przed Krakowem już sie nie dało omijać, więc wlekliśmy sie w żółwim tempie. Przynajmniej był piękny zachód słońca, tęsknie gapiłam sie przez brudne, jak nieszczęście, okno. Chciałabym robić zdjęcia, ale szyba była zbyt zaświniona. Szkoda. Rewelacyjnie wyglądały potężne suwnice i inne ustrojstwa Kombinatu, czarne na tle czerwonego-złotego nieba. Ech dusza fotografa wyła we mnie żałośnie, ale nic nie mogłam pomóc duszy. Tak samo było głupio przejechać koło własnego osiedla i nie móc wysiąść. Bo na samą myśl, ze musiałabym sie przebijać przez tych wszystkich siedzących przede mną, zrobiło mi się gorąco i wolałam jechać do dworca.
Kraków uderzył mnie falą gorącego smrodliwego powietrza. Miasto nagrzane upałem wydychało wszystkie smrody. Okolice dworca; to smród zepsutego jedzenia, moczu, padliny.. wspaniałe powitanie dla kogoś, kto właśnie wrócił z zielonego miasta..
w domu prysznic, herbatka, sprawdzanie poczty, kilka pasjansów.. rutyna.
Młody w trakcie mojej nieobecności posprzątał łazienkę i umył okno w kuchni. Myślę, ze jakby miał jeszcze z tydzień wolnego, to zrobiłby fajny remont mieszkania:-). W pracy luz. Szefowa na urlopie, derekcja na urlopie. Pracuję sobie w swoim tempie, spokojnie, słucham muzyki, robie miłe przerwy.. tak to lubię.
c.b.d.o. :-)

1 komentarz:

  1. Normalnie sielanka. Gdy tak patrzę na ogrodowe rzeźby to mam mieszane uczucia. Z jednej strony - KICZ. Z drugiej - dla dzieci prawdziwych i dla dziecka w dorosłym - to RAJ :-) Fajna wycieczka, fajne wrażenia.

    OdpowiedzUsuń