8 listopada 2008

sobota jest miłym dniem

Wygląda na to, że nie potrzebuje ludzi w Realu. Tak jak dzisiaj, kiedy jestem sama w pokoju biurowym, kiedy sobie siedzę i coś dłubie w swoim tempie, czasem podśpiewuję, czasem gadam na głos do siebie, jest mi dobrze, dobrze, spokojnie, rozluźniam się.
Herbatka, owocki, trochę ręcznych robótek, trochę prywatnej zabawy, trochę nawet pracy ( a co, nie zaszkodzi, pffff ).Pościubiłam różne rzeczy leżące od długiego czasu. Coś tam sobie uzupełniłam. Pewnie, że normalnie to się tak nie da, dziś jest dzień szczególny. Dziś siedzę na dyżurze, w innym oddziale, więc mam luz i żadnych narzuconych obowiązków do wykonania. Dziś, sobie robię, co chcę. Więc dzisiaj zrobiłam milion zdjęć naszego oddziału, co zamierzam wykorzystać do tworzonej właśnie nowej stronki. Jeśli choć kilka się nada do pokazania. Może wieczorkiem coś dorzucę z obrazków.
*
Wczoraj bez szczególnych zabiegów z mojej strony, ukazał się na pulpicie, na powrót sprawny i nieuszkodzony folder ze zdjęciami, jakby nigdy nic. Co potwierdza moją teorię o złośliwości komputerów, co mnie w zasadzie dziwi, jako że kocham mojego kompa nad życie i krzywdy mu nie czynię. Nigdy nie zdrabniam jego nazwy, nie wgrywam mu byle czego, ani nie każę mu robić rzeczy głupich i niepotrzebnych. Tym bardziej dziwi mnie, jego złośliwość, chyba że chciał mi o czymś powiedzieć.. halo? to niech mówi wyraźnie, bo takie ekscesy mnie tylko wkurzają a i tak nie wiem o co mu chodzi. Może też wystraszył się mojej ingerencji, albowiem uzbrojona w różne rady i programy do odzyskiwania danych, zamierzałam zadać mu trochę tych medykamentów i ze strachu wolał się poddać. Ta wersja mnie zadowala, albowiem sama w strachu byłam, jako że fachowcem od softa nie jestem żadnym. W dalszej części wieczoru obejrzeliśmy wspólnie film (Stardust) i było miło, bo zapaliłam świeczkę o kawowo/czekoladowym zapachu, piłam dobrą herbatę i jadłam gruszki :-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz