9 listopada 2008

niedzielny poranek




Dzisiaj rano nie mogłam spać. O 5.30 pobudka i koniec. z trudem dotrwałam do 7, kiedy zrobiło się jaśniej i wstałam. Za oknem mleczna mgła, cisza, nie ma wiatru. No to cóż.. spodnie, buty nieprzemokliwe, kurteczka, miętowa danusia do kieszeni i opuszczamy śpiący dom. Ja i mój canon oczywiście. Zobaczmy jak spisze sie w mgłach, bielach i szarościach. No i muszę powiedzieć, że spisał się na medal. jestem bardzo, bardzo zadowolona. Aparat widzi tak jak ja, nie przekłamuje. Nie dodaje..no super. Makro-krople wody jak perły. Mgła między drzewami. zapach mokrych liści, kropelki rosy/mgły na twarzy. cisza. Czasem sylwetka jakies gościa z psem. czasem ktoś biegnący między drzewami. chodzę, fotografuję, spodnie mokre do kolan od rosy. Jestem szczęsliwa, czy ktoś może w to uwierzyć? Podpatrywałam wiewiórki, a one na mnie cmokały i fuczały złe :-). Podsłuchiwałąm rozmowe gawronów. gawron siedzi na gałęzi i gada do siebie. Gaworzy sobie. A potem nagle rozdziera sie przeniliwym kraaaaaa, kraaaaaa, a z oddali odpowiadaja inne. Ech..no doprawdy, jaka ja jestem prymitywna, skoro mam takie mało subtelne potrzeby i tak niewiele mi do szczęścia potrzeba..

2 komentarze:

  1. Ładne, malarskie, całe w subtelnościach szarości. Podoba mi się zwłaszcza ostatnie. Ciekawe, bo w pomniejszeniu typowałam śrdokowe.

    OdpowiedzUsuń
  2. Sprostowanie - najbardziej pierwsze (inna kolejnośc otwierania i pomyliłam).

    OdpowiedzUsuń