3 listopada 2008

codzienność listopadowa

Pochmurnie się zrobiło. I jakoś tak codziennie. Uniesienia fotograficzne znikły, teraz będzie codzienność, sztywność, pracowitość. Zaczynam serię zabiegów reanimacyjnych, złudzenie utrzymania zdrowotności na tym samym etapie, aby gorzej nie było. Wiara czyni ponoć cuda, tylko czy mój organizm o tym wie? W każdym razie masaż poranny był dobry. Nie był to taki masaż, jaki ostatnio śni mi się po nocach, ale pani masażystka rozruszała moje barki iplecy, a inna pani dogrzała mi soluksem :)
Czas zabrać sie do pracy. A wieczorem? wieczorem kolejna część harry'ego pottera. W trakcie sprawdzania płyt, która raczy chodzić, a która już nie, zaczęłam oglądać i tak mi zostało.
Polecam blog i blog

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz