27 lipca 2008

podsumowanie

Tak się zastanawiam. Może już pora na jakieś podsumowanie? Okres grozy już minął. Mam nadzieję, choć nie wiem czemu, czasem wracają ciężkie wspomnienia w koszmarach. Jakieś głupie i przykre wspomnienia. Niepokoją.

Urlop był wspaniały. Dobrze było być z Tobą mój miły, bo byłeś taki, jaki powinieneś być; łagodny, troskliwy. Rozkwitałam przy Tobie. Nie czułam smutku, niechęci, obawy. Wiem, że tak naprawdę nie byłeś sobą, kryłeś swoje prawdziwe uczucia, nie chciałeś mnie drażnić. Wiem i czuję wdzięczność do Ciebie. Doceniam to wszystko, nie myśl, że nie.

Ja się zmieniłam, a właściwie zmieniły mnie proszki. Te, które mają uchronić mnie przed lękami. Osłabiają także inne uczucia. Spłaszczają doznania. Nie wpadam w bezdenną otchłań zwątpienia i niepohamowany zachwyt. Jestem stonowana, jakby trochę senna, ale nie na zewnątrz, tylko gdzieś tam w środku. Wiem, że to najlepsze, co może być. Dla mnie. Moje uczucia otulone są miękką senną watą. To miłe i bezpieczne. Jestem miłą spokojną osobą. Taką, jaką inni lubią mieć koło siebie. Tyle, że teraz, ci inni, nie są mi aż tak potrzebni. Jestem sama dla siebie i dobrze mi w swoim towarzystwie. Czytam, oglądam ulubione filmy, palę sobie miętowe slimki na balkonie, jem marchewki i wypijam litry herbaty. W pracy zachowuję dystans i nie wychylam się, robię, co musze, więc i nie dostarczam sobie powodów do zdenerwowania. Chodzę na akupresurę i potem, medytuję, siedząc po turecku na dywanie. Uległam tylko jednej muzie. Słucham muzyki. Otulają mnie jej dźwięki. Oczarowała mnie, nie mogę słuchać niczego innego. Zasypiam z tymi nutkami i rano budzę się i słyszę, że muzyka gra i śpiewa we mnie. Msza Kreolska, zawładnęła moją duszą, na czas jakiś. Wyobrażam sobie siebie otuloną jak welonem z wzorem nut na pięcioliniach. Idę, a welon powiewa dookoła mnie.

Czy ktoś mi pomoże zdobyć wersję mszy wykonana przez Greków? Nie wiem jak tego szukać... Pytanie retoryczne, rzucone w kosmos.

1 komentarz: