Pokazywanie postów oznaczonych etykietą migawki. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą migawki. Pokaż wszystkie posty

25 października 2010

takie tam..



Trochę kolorów z ostatniej niedzieli..
*Bolą mnie oczy, jestem wściekła, czegoż więcej potrzeba na początek tygodnia? Zmarnowałam dziś mnóstwo czasu, bo nie zapisałam sobie dokumentu.. robota uleciała w cholerę i musze jutro od początku zaczynać.
* Za oknem ciemno i zimno, pada deszcz. A w górach ponoć już śnieg. Moje koleżanki jada w góry, w pasmo babiogórskie, na jakieś odludzie w celach służbowych. Oficjalnie nazywa sie to konwent. Jadą w z największą niechęcią, jeszcze nie widziałam tak nieszczęśliwych ludzi. A czemu? A temu, ze polega to dziwactwo na siedzeniu ok. 12 godzin z przerwa na obiad i słuchania wysilonych i wymodzonych referatów, na tematy, które wszyscy znamy i serdecznie mamy dość. Ale; całość odpowiednio zapakowana, przyozdobiona pseudonaukowym bełkotem, kilku panów zajmujących się takim niby szkoleniem, doradztwem i organizacją „nowoczesnych przedsiębiorstw”, będzie bardzo pięknie wyglądać w derektorskim sprawozdaniu. Ja jestem szczęśliwa, żem sie okazała niegodna i nie musze jechać!:-)))))
A i jeszcze sie okazało, że jedzie dokładnie cała władza i w firmie zostajemy tylko my, szaraczki, bez władzy i nadzoru! ;-)) oj będzie się działo!
*Przeraża mnie natomiast perspektywa kilku następnych tygodni. W planie urlop, obowiązkowy, a jakże, a ja wciąż nie wiem czy uda mi się go spędzić tak jakbym chciała. Z mojej strony już nic zrobić nie mogę, teraz cała sprawa zależy od innych. Jako alternatywę, mam dwa tygodnie przesiedziane w domu. Podejrzewam, że 90% tego czasu spędzę na kłótniach z moja rodzicielką. Zaiste, zachwycająca perspektywa.
*Młody ma nowe okularki, niestety nie dopasował sobie u optyka oprawki. Zauszniki ma o pół metra za krótkie.. a dziś wstał za późno, żeby do optyka dojechać. :-/
*Dzisiaj po południu i wieczorem przysiądę nad wczorajszymi zdjęciami wiewiórek i ptaków. Moje zdjęcia zostaną wykorzystane do prezentacji przyrodniczej, tak w celach edukacyjnych. Dostanę też kopię tej prezentacji na płytce i będę się edukować. Fajnie, prawda?
A poza tym, nie dzieje się nic.

7 maja 2010

migawki


*Zaczęły się Juwenalia i głośna beznadziejna muzyka wdziera mi się przez okno. Myślę, że obfite deszcze przytłumią studencką aktywność w okolicach Głównego. Nie chcę wyjść na starą, zrzędliwą ciotkę, ale wydaje mi się, że dawniej Juwenalia były fajniejsze ;-)
No i nie było tylu panów policjantów wszędzie.
Jak już mnie wzięło na wspomnienia, to wrzucę tutaj siebie z dawnych lat. Ale nie powiem kiedy to było! ;-))
*
Wczorajsza migawka.
Na ulicy grupka nastolatków zagranicznego pochodzenia, chyba z Francji albo gdzieś z okolic. Przy nich głośny i sztucznie wesolutki gościu, tłumaczący im „po francusku”: ja jestem polone! że sui polonez kloszard!!! A jeden chłopaczek wyciągnął portfel, wzbudzając dodatkową aktywność w polskim kloszardzie.
Dzisiejsze migawki
*Dziwnie się czułam dzisiaj rano idąca do pracy. Jakoś tak lekko i z „pustymi ręcami”.. Bo dzisiaj rano nie padał deszcz i było ciepło tzn. jakieś 15 Celsjuszów na porannym termometrze; to znaczy ciepło, a nawet jakby duszno, wziąwszy pod uwagę wilgotność. Tedy schowawszy parasol do plecaczka, lekkim krokiem podążyłam do pracy, czyli do tramwaja. W mieście Smoka trwają wielkie remonty dróg i ulic tudzież trakcji tramwajowej. Od pewnego czasu pokonuje sobie na piechotę spora przestrzeń, idąc Plantami kilka razy dziennie. W przejściu podziemnym w okolicach dworca mieści się kilka sklepów i stoisk ze wszystkim, szczególnie z butami. Buty są tanie i nie wiem, jakiej produkcji, ale jak dalej tak pójdzie, to ja zbankrutuję!!!! Przyznałam sie kiedyś niedawno, że mam szajbę na punkcie butów oraz plecaków (dawniej toreb i torebek i torbiszcz i torebusiów). Plecaków tam na szczęście nie ma, ale buty... Dziś kolejna para. (Dobrze, że nie posiadam męża ani innego takiego mężczyzny na stanie, bo chyba by go szlag trafił, jakbym przyszła do domu z parą nowych butów, zamiast schabu na ten przykład). Zakochałam się sie w nich od pierwszego wejrzenia... i wysupławszy ostatnie dosłownie pieniądze z portfela nabyła, od razu ubrałam i lekkim krokiem podążyłam dalej, na spotkanie nowego dnia. Nowy dzień w nowych butach.. Czyż nie pięknie to brzmi? Niestety na placu targowym gdzie kupuję sobie garść owoców i serek do pracy lunęło. Więc normalność wróciła. Parasol został wydobyty z plecaka, nowe buty poszły do siatki, stare „nieprzemakalne” na nogi i jest jak codzień.

30 kwietnia 2009

codzienność




*Tak naprawdę nie mam nic ciekawego do powiedzenia. Chciałam mieć tylko pretekst do pokazania sobie kilku wersji kwiatkowych. Ostatnio zabawiam się programami graficznymi, usiłując pojąć jak i dlaczego działają. Ale i tak nie wiem, jak przerobiłam takie jedno zdjęcie.. A dziś, moje ostatnie „dzieła”. Ot tak, dla zabawy:-)
*Tak poza tym denerwuje się. Denerwuję się wyjazdem, tym że się denerwuję. Błędne zamknięte koło. Nie chce mi się pisać o przedwyjazdowych podchodach mojej matki, o wkurwie, który od razu czuję, bo wolałabym zapomnieć o tym a nie uwieczniać. Ale i tak, wszystko to razem odbija się teraz i czuję ten dziwny ucisk na wysokości żołądka. Denerwuję się a naprawdę nie powinnam. Powinnam być (mieć?) stan ZEN, stan "nic mnie, kurwa, nie rusza, bo nie może i już". Chyba pójdę go poszukać. Tego zen znaczy.
W ogóle to okropnie dziwnie piszę. Zaczęłam wczoraj, kończyłam dziś, i teraz znowu piszę w środku dnia. Jeden wielki galimatias i już.
I chciałabym mieć motyw z Archiwum X.
*Mam pytanie: czy ci wszyscy ludzie kaszlący i smarkający, z obłędem w oczach muszą jeździć tramwajami? chodzić do pracy? Poranna jazda tramwajem, zamknięte okna, duchota, tłok i ścisk i to smarkanie, kaszlenie, załzawione oczy.. bosz, normalnie widzę te stada wirusów i bakterii włażące do mojego nosa, oczu i uszu. Dobrze będzie jak nic nie złapię, bo przecież chcę jechać na urlop i do lasu, do lasu! W dodatku kroi się wyjazd nad morze, w miłym towarzystwie. Zobaczę morze, morze, co mi się śniło dopiero co. *Akumulatory (te do aparatów) :) już naładowane. Mój osobisty akumulator będę ładować tam, na północy, przy wydajnej, mam nadzieję, pomocy MS i może przyjaciół.
Pogoda ładna i ładnie się zapowiada. Tylko noce są zimne, chyba muszę się przygotować na zimną podróż pociągiem. W perspektywie gorący prysznic, kawa i dalej,... ale to już moja prywatna sprawa :-)))
*Wczoraj przed południem kontrola u okulisty. Poszłam z mam i wyczekałyśmy się okropnie. Poślizg spowodowała 91 letnia zakonnica, która przyszła/przyjechała umówić się na operację. Matka przełożona, pełna wigoru i sił, zajęła ponad godzinę panu doktorowi, zadając wciąż te same pytania. Na szczęście, otrzymywała też wciąż te same odpowiedzi. Z oczami mam w porządku. Operacja się powiodła, oko działa i nieźle widzi. Teraz będę musiała przekonać matkę do zakupu okularów i chyba na razie by było na tyle. Aha, drugiego oka nie trzeba operować i dobrze:-)
*Wczorajszy dzień sponsorowała niechęć do mojego miejsca pracy i do derekcji, która po raz kolejny wykazała się niechęcią do starszych pracowników płci żeńskiej. A poza tym realizuje myśl i ideę przewodnią, że pracowników się tresuje karząc, dowartościowanie to można sobie wsadzić, nie powiem gdzie. Nagrody są dla kolesi i lizidupców. Amen. Aha; po raz kolejny dowiedziałam się, że spiskuję i knuję przeciw panu derektorowi. Chyba zacznę to robić, no bo skoro i tak jestem już w rejestrze...

Update
no i już wiem. Intuicyjnie czułam, że coś idzie nie tak. MS nie dostał urlopu.
i cóż..qrwa,qrrwa..

24 marca 2009

codzienność

Moje pisanie robi sie coraz bardziej osobiste, a co za tym idzie, nudne.
Dzisiaj przyszedł mój mąż, co jest od dawna były i zapytał, czy ja chcę rozwodu. Przypomniałam sobie, że formalnego rozwodu nie mamy. Ale chyba nie jest mi potrzebny.
:-/
Milaczek daje szkołę swoim rodzicom. Potem oni się zemszczą i nie pozwolą mu oglądać kreskówek.
:-)